Słuchanie - naprawdę, naprawdę słuchanie - to umiejętność wymagająca praktyki. Naszym instynktem jest słuchanie tylko tak uważnie, jak to konieczne, z jednym uchem aktywnym, a drugim skupionym na milionie innych rzeczy krążących w naszej głowie.
Aktywne słuchanie, z naszą pełną, niepodzielną uwagą, wymaga takiego skupienia, że nic dziwnego, że większości ludzi jest to trudne. O wiele łatwiej jest pozwolić naszej podświadomości odfiltrować hałas na rzeczy, na które powinniśmy zwracać uwagę, i rzeczy, na które nie powinniśmy.
Nasz umysł często umieszcza niepokój w tej drugiej kategorii: rzeczy, których nie powinniśmy słuchać. Traktujemy to jak kreta. Kiedy wyskakuje z głowy, bierzemy wszystko, co możemy - butelkę piwa, kieliszek wina, program Netflix - i uderzamy w niego, mając nadzieję, że to będzie ostatnie. Podejrzewamy, że może się ponownie pojawić. Więc trzymamy nasz młot w gotowości.
Spędziłem lata udając, że mój chroniczny lęk nie jest prawdziwy. Jakby duch podążał za mną, od czasu do czasu ujawniając swoją obecność. Zrobiłem wszystko, o czym mogłem pomyśleć nie pomyśleć o tym: gra na pianinie, czytanie powieści, oglądanie Netflixa podczas picia niezliczonych IPA.
Stało się to moim sposobem na samodzielne leczenie lęku i jego bardziej subtelnego, cichego partnera - depresji. Fortepian i IPA. Netflix i IPA. Piano i Netflix oraz IPA. Wszystko, czego potrzeba, by zniknął, przynajmniej na chwilę.
W końcu zdałem sobie sprawę, że mój plan samoleczenia nie działa. Mój niepokój wydawał się tylko stawać się silniejszy z biegiem czasu, z bardziej intensywnymi i długotrwałymi atakami. Napady, które zatrzymałyby mnie w moich torach. Ataki, które zmiażdżyły mnie zwątpieniem w siebie. Ataki, które zaczęły się objawiać fizycznymi objawami, takimi jak ostry ból w lewej części klatki piersiowej trwający przez wiele dni. Ostry, przeszywający ból, który nie ustąpi.
Wreszcie po latach się załamałem. Ciężar stał się zbyt duży, by go zignorować. Nie mogłem już zagłuszyć tego muzyką, piwem i pokazami detektywistycznymi, a nawet rzeczami, które wydawały się konstruktywnymi mechanizmami radzenia sobie, jak bieganie nad jeziorem.
Nieważne, jak szybko biegłem, nie mogłem tego prześcignąć. Kiedy przyspieszyłem, to działało szybciej. Kiedy rzucałem przeszkodami na swojej drodze, rzucał się i przeskakiwał nad nimi, dosięgając mnie z każdym krokiem.
Postanowiłem więc przestać od tego uciekać.
W bardzo celowy sposób postanowiłem stawić temu czoła, zacząć go słuchać, zacząć rozumieć jako sygnał z mojego ciała, syrenę ostrzegawczą wydobywającą się z mojej podświadomości, mówiącą mi, że coś jest nie tak, coś, czego musisz posłuchać. głęboko w sobie.
To była główna zmiana w mentalności, pierwszy krok naprzód w długiej podróży, aby spróbować zrozumieć mój chroniczny niepokój w nadziei znalezienia sposobu na uleczenie.
Warto powtórzyć, że moim pierwszym krokiem w kierunku leczenia lęku nie była medytacja, joga ani leki. Albo nawet terapia, która stała się dziś kluczową częścią mojego leczenia.
To była decyzja o rozpoczęciu słuchania wiadomości, które wysyłało mi moje ciało. Wiadomość, którą spędziłem lata, próbując zignorować każdą czynność, jaką mogłem sobie wyobrazić.
Dla mnie była to bardzo trudna zmiana sposobu myślenia. Poczułem się niesamowicie bezbronny. Ponieważ przejście od postrzegania niepokoju jako niepokojącej niedogodności do postrzegania go jako ważnego sygnału oznaczało przyznanie, że nie czułem się dobrze, że coś jest naprawdę nie tak i że nie mam pojęcia, co to było.
To było zarówno przerażające, jak i wyzwalające, ale krytyczny krok na mojej drodze do uzdrowienia. Uważam, że jest to krok, który jest często pomijany w dyskusji o lęku.
Dlatego otwieram się na temat ciężkich czasów, przez które przeszedłem. Chcę wypełnić luki w rozmowie.
Tak często w dzisiejszych czasach oferujemy szybkie rozwiązania naszych problemów. Tu kilka głębokich oddechów, tam sesja jogi i gotowe. Wskocz od razu do leczenia, mówi narracja, a zrobisz szybki postęp.
To po prostu mi się nie udało. To była długa, męcząca podróż w kierunku uzdrowienia. Podróż do miejsc w sobie, do których nigdy nie chciałem się udać. Ale jedynym sposobem, w jaki naprawdę zacząłem leczyć, było odwrócenie się i zmierzenie się z moim niepokojem.
Zanim zaczniesz szukać sposobów leczenia lęku, zatrzymaj się na chwilę. Po prostu usiądź z tym. Daj sobie czas na zastanowienie się, jakie problemy mogą krążyć w Twojej podświadomości, problemy, które mogłeś ignorować, ale może to być związane z tym nieprzyjemnym uczuciem przepływającym przez twoje ciało.
Pomyśl o niepokoju jak o sznurku przyczepionym do kłębka przędzy. Duża, niechlujna, zawiązana kłębek przędzy. Pociągnij za to trochę. Zobacz co się dzieje. Możesz być zaskoczony tym, czego się dowiesz.
I przyznaj się, że jesteś odważny. Potrzeba odwagi, by zmierzyć się z rzeczami, których nie rozumiesz. Potrzeba odwagi, aby rozpocząć podróż, nie wiedząc, gdzie się ona kończy.
Dobra wiadomość jest taka, że są przewodnicy, którzy mogą Ci pomóc. Kiedy zdecydowałem się zacząć spotykać się z terapeutą, wszystkie te wirujące, zagmatwane myśli powoli zaczęły się skupiać.
Zacząłem rozumieć niepokój jako symptom głębszych problemów we mnie - nie bezcielesnego ducha, który podąża za mną, wyskakuje, by mnie od czasu do czasu przestraszyć, ani walenia kretka, który wbija się z powrotem do swojej dziury.
Zacząłem zdawać sobie sprawę, że mój niepokój był częściowo związany z dużymi zmianami w moim życiu, które bagatelizowałem lub próbowałem wyrzucić z głowy. Jak śmierć mojego ojca kilka lat temu, z którą sobie poradziłam, skupiając się na załatwieniu wszystkich formalności („Tego by chciał” stało się moją mantrą). Jak powolne pogrążanie się w izolacji od przyjaciół i rodziny oraz dawnych źródeł wspólnoty.
Lęk nie istnieje w próżni. Kuszące jest myślenie o tym w ten sposób, ponieważ pozwala ci się od tego zdystansować. Innym to. Ale to po prostu nieprawda. To wiadomość z twojego ciała, która mówi ci, że dzieje się coś ważnego, coś, co zaniedbujesz.
Niepokój to syrena. Posłuchaj tego.
Steve Barry jest pisarzem, redaktorem i muzykiem mieszkającym w Portland w stanie Oregon. Pasjonuje się destygmatyzacją zdrowia psychicznego i pouczaniem innych o realiach życia z chronicznym lękiem i depresją. W wolnym czasie jest początkującym autorem tekstów i producentem. Obecnie pracuje jako starszy redaktor w Healthline. Śledź go na Instagramie.