Czasami to, co zaczęło się od pytania o kurczaka, nagle staje się czymś więcej niż tylko kurczakiem.
Scena jest o 19:30. w typowy dzień kwarantanny w naszym nowym krajobrazie COVID-19.
Pracuję w pełnym wymiarze godzin w domu, podobnie jak mój mąż, a pięcioro naszych dzieci jest w zasadzie zdziczałych. Jestem wyczerpany prawie na każdym poziomie i przygotowujemy dla nich coś, co wydaje im się 875 736. posiłkiem.
Każdy jest głodny, zmęczony i, prawdę mówiąc, trochę zepsuty. Mój mąż wyciąga kurczaka z piekarnika, w którym był pieczony, odwraca się do mnie i mówi:
„Czy mogę pokroić kurczaka?”
Patrzę na niego tępo, jakby on sam miał kiełkujące skrzydełka z kurczaka. Dlaczego ten dorosły mężczyzna w wieku 34 lat, ojciec pięciorga dzieci, właściciel zawodowy i biznesowy, osoba w pełni zdolna do rozebrania na części całego traktora, aby go naprawić, i pyta mnie, czy powinien pokroić kurczaka, którego mamy zamiar zjeść na obiad? !
Cóż, odpowiedź brzmi: dobrzy ludzie na świecie, ponieważ w moim domu, podobnie jak w wielu innych, wszystkie decyzje - zarówno duże, jak i małe - należą do mnie, mamy. A w krajobrazie po pandemii (w połowie?), Obciążenie to tylko wydawało się potroić. I szczerze?
Tej nocy trochę warknąłem.
Waga nie jest nowa - jest po prostu cięższa
Nie będę cię okłamywać: zmęczenie podejmowaniem decyzji nie jest nową koncepcją ani dla mnie, ani dla mojego męża. Często rozmawiałam z nim o tym, jak bardzo czuję się wyczerpana jako mama odpowiedzialna za pięć małych żyć, a także w wielu sytuacjach za jego.
Od zapamiętywania wizyt lekarskich i nowych ulubionych przekąsek (bo zmieniają się z tygodnia na tydzień, prawda?) Po podejmowanie „wielkich” decyzji w sprawach, takich jak szkoła i szczepienia, karmienie piersią czy pora snu - energia związana z podejmowaniem decyzji zawsze ostatecznie spada na mnie. jako mama.
I przez większość czasu, normalnie, nie mam z tym problemu. Mogę decydować o stylu i budżecie na ubrania, które będą nosić nasze dzieci; Mogę zdecydować, w jakich sportach mogą uprawiać, a jeśli tak, to mogę iść do domu przyjaciela. Nie przeszkadza mi to, że jestem tym, który decyduje, kiedy należy zabrać dziecko do lekarza lub poczekać, aż gorączka ustąpi.
Ale ostatnio życie nie było normalne. To nie było normalne.
Prawda jest taka, że życie w pandemii potęgowało moje zmagania jako mama ze zmęczeniem podejmowaniem decyzji. Przede wszystkim dlatego, że bez względu na to, co robię, nie ma gwarancji, że decyzja, którą podejmę, będzie „właściwa”.
Czy nasza rodzina powinna dłużej izolować się? Czy mogę spotykać się z dziadkami? A co z wakacjami? Jakie byłoby ryzyko dla naszej rodziny, gdybyśmy zarazili się COVID-19? Jak, u licha, mamy teraz poruszać się po opiece nad dziećmi?
Nie ma jednej właściwej odpowiedzi na żadne z tych pytań, a ponieważ tego typu „duże” decyzje ciągle się zbliżają, stwierdziłem, że po prostu nie mam już energii, aby podejmować „małe” decyzje. Na przykład, jaką przystawkę powinniśmy mieć do posiłku. Albo jeśli dzieciak # 3 potrzebuje dziś wieczorem kąpieli. A zwłaszcza jeśli mamy podawać kurczaka w kawałkach lub w paski na obiad.
Mój mąż przez lata usiłował argumentować, że jego szacunek dla mnie przy podejmowaniu decyzji wynika z szacunku dla mnie jako mamy lub jako proaktywny sposób na uniknięcie tego, co według niego będzie nieuniknionym argumentem, jeśli zrobi „źle " decyzja.
Ale ja - wraz z żonami, dziewczynami i partnerami na całym świecie - sprawdzam blef. Rezygnacja z podejmowania decyzji wymaga znacznie mniej pracy. W znacznym stopniu usuwa również płaszczyznę odpowiedzialności, jeśli - i kiedy - coś pójdzie nie tak.
Wszyscy mamy swoje ograniczenia
Tej nocy, w noc „incydentu z kurczakiem”, przyznaję, że poczułem się trochę winny, że złamałem i straciłem cierpliwość z powodu czegoś tak pozornie małego i niewinnego. W końcu o co w tym wszystkim chodziło? Czy nie mogłem po prostu odpowiedzieć na jego pytanie, zamiast być ostrym?
Cóż, pewnie, może.
Rzecz w tym, że nie chodziło tylko o kolację z kurczakiem tego wieczoru. Minęło wiele lat bycia domyślnym decydentem.
Chodziło o ogromną energię emocjonalną, którą spędziłem jako mama, zmagając się z ważnymi decyzjami dotyczącymi zdrowia, bezpieczeństwa i dobrego samopoczucia moich dzieci.
Chodziło o radzenie sobie ze stresem związanym z pandemią, która jeszcze bardziej spoczywała na moich barkach jako mamie.
Uświadomienie sobie tego wszystkiego pomogło mi dostrzec, że radzenie sobie ze zmęczeniem decyzyjnym nie czyni ze mnie złej osoby ani złej mamy - to czyni mnie człowiekiem.
A więc do wszystkich partnerów na świecie: nie pytajcie swoich żon, dziewczyn ani kogokolwiek, kto decyduje w waszym związku, czy należy pokroić kurczaka, czy nie.
Ponieważ dla niektórych z nas może to być ostatnia kropla.
Chaunie Brusie jest pielęgniarką porodową, która została pisarką i świeżo upieczoną pięcioletnią mamą. Pisze o wszystkim, od finansów po zdrowie, po to, jak przetrwać te wczesne dni rodzicielstwa, kiedy wszystko, co możesz zrobić, to pomyśleć o całym śnie, którego nie śpisz. Śledź ją tutaj.