Witamy w specjalnym wydaniu naszej cotygodniowej kolumny z poradami dotyczącymi cukrzycy, Ask D’Mine, prowadzonej przez weterana cukrzycy typu 1 i autora cukrzycy Wila Dubois w Nowym Meksyku. Dziś Wil jest poetycki w Dniu Świstaka z cukrzycą.
{Masz pytania dotyczące życia z cukrzycą? Napisz do nas na [email protected]}
D’Mine w Dzień Świstaka
Alarm jest natarczywy, przenika przez warstwy mglistego snu w moim umyśle. Wysuwam jedną rękę spod kołdry i szukam iPhone'a, pchając na chybił trafił ekran dotykowy palcem wskazującym, aż do przycisku drzemki dociera szczęśliwe uderzenie. Potem otwieram jedno oko. Świat za moim oknem jest perłowo-szary. Przed zmierzchem. Gwiazdy się cofnęły, ale słońce nadal chowa się pod jego kołdrą, tak jak ja.
Poważnie, Boże, czy naprawdę jest poranek?
Sen powoli odpływa z mojego umysłu i ciała jak słonawa woda w zlewie z zabezpieczeniem, uwolnionym przez Drano. Przeciągam się, przecieram oczy i powoli siadam. Następnie sięgam po telefon, anuluję drzemkę i otwieram aplikację Dexcom, by sprawdzić poziom cukru we krwi.
Kolejny dzień z cukrzycą.
Tak jak wczoraj i tak jak poprzedniego dnia. I jutro będzie tak samo. I tak samo następnego dnia. Tak. Żyję dzień świstaka. To znaczy film Billa Murraya, w którym nadawca Phil Connors wydaje się wiecznie uwięziony w tym samym dniu, przeżywając go na nowo. Nie sponsorowany przez Pensylwanię quasi-narodowe święto, w którym występuje senny gryzoń wyrwany z nory w poszukiwaniu pogody zapowiadającej rozrywkę publiczności.
Patrząc na kalendarz dzisiejszego ranka, widzę to właściwie dzisiaj jest Dzień świstaka, święto. Wydaje się więc, że to dobry dzień, aby porozmawiać o tym, jak nasza choroba przypomina film Dzień Świstaka.
W filmie Connors przeżywa na nowo ten sam dzień - Dzień Świstaka, święto - raz po raz, i znowu, i jeszcze raz. Bez względu na to, co zrobi (w tym porwanie słynnego świstaka Punxsutawney Phila i popełnienie samobójstwa), budzi się w tym samym czasie, w tym samym pokoju hotelowym, na początku tego samego dnia. Od nowa.
Brzmi znajomo? Jeśli masz cukrzycę, powinno.
Ponieważ do pewnego stopnia wszyscy jesteśmy uwięzieni tego samego dnia, dzień po dniu, i musimy wykonywać te same zadania. I to nie byle jakie zadania. Cukrzyca jest pełna niekończących się, odrętwiających umysł, powtarzalnych zadań; a jeśli zrobimy je wszystkie wiecznie dobrze, najlepsze, na co możemy liczyć dzięki naszym wysiłkom, to, cytując mojego przyjaciela dr Billa Polonsky'ego, że „nic złego się nie dzieje”.
Testowanie poziomu cukru we krwi wiele razy dziennie. Obliczanie węglowodanów z każdego kęsa, który przechodzi przez nasze usta. Przyjmowanie dawki za dawką za dawką insuliny, dzień i noc, zamieniając nasze ciała w ludzkie poduszeczki. Śledzenie wielu innych leków. Reagowanie na symfonię alarmów - prawdziwych i fałszywych - ze sprzedawanych urządzeń, które pomagają nam zachować zdrowie. To się nigdy nie kończy i chociaż nie jesteśmy uwięzieni w jednym miejscu, jak gwiazda filmu, wciąż tkwimy w tym jednym życiu.
Każdego ranka, kiedy się budzimy, bez względu na to, gdzie to może być, jest Dzień Świstaka cukrzycowego.
Co robić? Właściwie myślę, że film Dzień Świstaka może dać nam tutaj pewne wskazówki.Po przejściu przez okres coraz bardziej dzikich zachowań i nie znajdując ucieczki, bohater filmu akceptuje swoje usidlenie i znajduje sposoby, by wykorzystać każdy identyczny dzień na rozwój jako istota ludzka.
Jak by to wyglądało w prawdziwym świecie-D?
Cóż, zacznijmy od akceptacji. Widzę wielu ludzi z cukrzycą, którzy buntują się przeciwko swojemu genetycznemu losowi i okolicznościom. Mogę tylko powiedzieć: co za cholerna strata energii? Jasne, Big D jest do bani. Nie da się tego obejść. Ale nienawiść do każdej sekundy po prostu zwiększa to uczucie. Aby przetrwać z tą suką na dłuższą metę (a alternatywą jest nie przetrwanie), trzeba przyjąć do niej coś w rodzaju dalekowschodniej metafizycznej postawy. Ludzie w tej części świata wydają się bardziej predysponowani kulturowo do zaakceptowania tego, z czym nie mogą nic zrobić. Wydaje się, że lepiej potrafią zlekceważyć to, co nazywają karmą lub kismetem, i iść dalej. Z drugiej strony, my, ludzie Zachodu, wydajemy się bardziej predysponowani do walki z tym, co nazywamy przeznaczeniem.
Żeby to zmienić.
Ale biorąc pod uwagę ograniczony czas i energię, które wszyscy mamy, oraz szanse na pomyślną zmianę naszego przeznaczenia-D, muszę powiedzieć, że akceptacja wydaje mi się lepszym wykorzystaniem naszych zasobów psychicznych, fizycznych i duchowych. Jeśli potrafisz zaakceptować, że takie jest Twoje życie, jeśli potrafisz uwolnić swój umysł od poczucia winy i duszy gniewu, zrzucisz z siebie ciężki ciężar.
W tym samym duchu nienawidzę patrzeć, jak ludzie żyją dla przyszłego lekarstwa, chwytają się każdej słomki, nieważne jak delikatnej, i poświęcają ogromną energię w nadziei, że jakieś zewnętrzne źródło zmieni ich przeznaczenie. Co nie oznacza, że powinieneś żyć bez nadziei. Pewnego dnia może być lekarstwo, ale była to obietnica długo niewypełniona. Z przyjemnością wrzucę swój miernik i strzykawki do ogniska z resztą was, kiedy ten dzień nadejdzie, jeśli nadejdzie za mojego życia, ale w międzyczasie nie marnuję na to żadnego mentalnego pasma. Myślę, że lepiej wykorzystamy naszą energię na szukanie sposobów na lepsze życie tu i teraz. W niekończący się Dzień Świstaka cukrzycowego.
Co prowadzi nas do wzrostu. Jak wyjść poza akceptację naszej D-karmy i przejść do następnego poziomu? Jak w filmie: jeden dzień na raz. Jedno zadanie na raz.
Kradnąc kolejną stronę ze Wschodu, nie mogę przestać myśleć o japońskiej ceremonii parzenia herbaty. To proste zadanie, które przekształciło się w wysoką formę sztuki z naciskiem na doskonałość. Dlaczego nie rzucić sobie wyzwania, aby traktować monitorowanie poziomu cukru we krwi w ten sam sposób? Zamiast postrzegać to jako udrękę, ciężar, obowiązek, udrękę - dlaczego nie postrzegać tego jako wyzwania, które należy doskonalić? Zostań mistrzem czeku BG. Artysta sztuk walki kopią i paskiem.
Zwariowany? Być może. Ale jeśli potrafisz zmienić umysł i zmienić irytujący obowiązek w wyzwanie, sztukę do opanowania, dlaczego nie? Czy to nie będzie rosło jako osoba? Jako osoba z cukrzycą? Podobnie, dlaczego nie potraktować ujęcia jako eleganckiego tańca? Obliczanie węglowodanów jako interesująca zagadka do rozwiązania? Śledzenie leków jako ćwiczenie budujące pamięć? Alarmy jako język do nauki?
Tak, jesteśmy uwięzieni w tym trwającym Dniu Świstaka, ale to, co zrobimy z czasem spędzonym tutaj - co może być osobistą wiecznością - zależy od każdego z nas.
To nie jest kolumna z poradami medycznymi. Jesteśmy niepełnosprawnymi i otwarcie dzielącymi się mądrością zebranych doświadczeń - naszych było-tam-zrobione wiedza z okopów. Podsumowanie: Nadal potrzebujesz wskazówek i opieki licencjonowanego lekarza.