Możesz się zastanawiać, czy wspinaczka na 50 najwyższych punktów w Stanach Zjednoczonych w ciągu tylu dni jest w stanie pokonać nawet najbardziej doświadczonych sportowców o doskonałym zdrowiu.Ale dorzuć do tego cukrzycę typu 1, razem ze spadnięciem z górskiego klifu i przetransportowaniem drogą powietrzną do szpitala, a wszystko to podczas zbierania tysięcy dolarów na programy diabetologiczne… i masz zadatki na naprawdę niezwykłą przygodę, a wszystko to na wielką przyczyna.
Takie właśnie doświadczenie przeżyli Michael Shelver i Patrick Mertes latem 2019 r., Kiedy ten duet postanowił zrobić to, czego nikt inny z cukrzycą typu 1 nie zrobił wcześniej: pokonanie 16000 mil, aby wędrować, biegać, spacerować i jeździć na nartach przez 315 mil szlaków i wspinaczka do 50 najwyższych punktów w Ameryce w ciągu tylu dni. Znany również jako Projekt 50-w-50.
Celem było zebranie funduszy dla organizacji non-profit Diabetes Family Connection z Północnej Karoliny, która prowadzi programy rekreacyjne skoncentrowane na budowaniu pewności siebie, optymizmu i wsparcia rodzin dotkniętych cukrzycą. Innym celem dzikiej przygody Michaela i Patryka było pokazanie dzieciom, dorosłym i rodzinom dotkniętym T1D wszędzie, że choroba nie musi ich spowalniać ani powstrzymywać przed spełnianiem marzeń.
Obaj śledzili swoją podróż na Instagramie, czerpiąc z niej doświadczenie całej społeczności, które przyciągnęło uwagę międzynarodowych mediów i prowadzi do kolejnej wielkiej przygody na rok 2020, która jeszcze nie została ujawniona.
Do tej pory udało im się zebrać około 28 000 USD dzięki sponsorowaniu przez Dexcom, Tandem Diabetes, Companion Medical, Clif Bar & Company, The North Face i inne organizacje, a także kampanię crowdsourcingową, która potrwa do końca lutego 2020 r.
„Nie tylko nastąpił znaczny rozwój osobisty, który nastąpił w sposób organiczny w wyniku wyzwania i wyczerpania związanego z wykonaniem czegoś tak monumentalnego, ale było też namacalne doświadczenie, w którym poczuliśmy siłę społeczności diabetologicznej typu 1” - mówi Patrick. „To było dla nas naprawdę jedyne w swoim rodzaju doświadczenie”.
Poszukiwacze przygód z cukrzycą łączcie się
Obaj mężczyźni pochodzą z Kalifornii, ale Patrick mieszka teraz w Północnej Karolinie, gdzie pracuje dla Diabetes Family Connection, dla którego zbiera fundusze. Michael nadal mieszka w Kalifornii i pracuje dla organizacji non-profit Diabetes Youth Families (DYF) z siedzibą w Concord w Kalifornii.
Oboje zdiagnozowano cukrzycę typu 1 jako dzieci i łączy ich przywiązanie do sportu i zajęć na świeżym powietrzu.
Patrick został zdiagnozowany w 1997 roku w wieku 5 lat z klasycznymi objawami. Ponieważ jego dziadek po czterdziestce zdiagnozowano u niego chorobę T1D, rodzina natychmiast rozpoznała, co się dzieje. Michael został zdiagnozowany w wieku 10 lat w 2004 roku, kiedy jako aktywny pływak zauważył objawy i utratę wagi. Widział nawet kryształki cukru na swoim łóżku, ponieważ w jego moczu było tak dużo nadmiaru glukozy, mówi nam.
Para poznała się w 2015 roku za pośrednictwem DYF w Kalifornii. Pomoc dla społeczności poprzez wspieranie obozów diabetologicznych była ważną częścią ich życia, oboje służyli jako doradcy letni, a później pracowali w pełnym wymiarze godzin.
„Wybraliśmy się razem na tę podróż z plecakiem i naprawdę zdaliśmy sobie sprawę, że mamy wiele wspólnych zainteresowań i pasjonujemy się tymi samymi rzeczami związanymi z zajęciami na świeżym powietrzu” - mówi Patrick. „Na początku tak nam się udawało i odkąd przeżywamy różne przygody”.
Michael mówi, że pomysł na ogromną wyprawę w celu zebrania funduszy zrodził się od niego wiele lat temu, gdy przeszedł ponad 200 milowy szlak, który Patrick ukończył w 2018 roku. Zaczęli mówić o przekraczaniu granic tego, co mogliby fizycznie i psychicznie zrobić - zwłaszcza z T1D coś, co mogłoby obracać się wokół tego tematu.
„Szukaliśmy czegoś, co mogłoby pomóc zaangażować się w to wielu osobom ze społeczności diabetologicznej. Uważamy, że zaangażowanie się w cukrzycę lub aktywność fizyczna naprawdę pomaga w uzyskaniu pewności siebie, a także w leczeniu cukrzycy ”- mówi Michael.
Mniej więcej w tym samym czasie, pod koniec 2018 roku, zawodowy sportowiec wytrzymałościowy Colin O'Brady z Oregonu pokonał 13 000 mil cross country „50 high points” wspinaczki na najwyższe punkty we wszystkich 50 stanach. Zarówno Patrick, jak i Michael myśleli, że mogliby to zrobić. Byłoby to ekscytujące wyzwanie, ponieważ nikt z cukrzycą typu 1 nigdy tego nie zrobił.
Tak narodził się Projekt 50 na 50.
Para spędziła miesiące na planowaniu i ustawianiu furgonetki „mobilnej kwatery dowodzenia”, którą mieli przejechać przez cały kraj, pokonując w okresie letnim 17 000 mil.
Ich przygoda rozpoczęła się pod koniec czerwca na najwyższym szczycie Ameryki: szczycie Denali na Alasce, który ma 20,310 stóp wysokości. Stamtąd podróżowali po kraju przez następne 49 dni, a 18 sierpnia około godziny 20:00 zakończyli przygodę na szczycie Guadalupe w północnym Teksasie. W rzeczywistości zaangażowali po drodze wielu innych ludzi.
„Wiele z nich to wędrówki, które są stosunkowo nietechniczne lub takie, które może wykonać prawie każdy” - powiedział Patrick. „Chcieliśmy zdobyć 50 najważniejszych punktów, jednocześnie zapraszając ludzi do wędrówki”.
Obsługa insuliny i jedzenia na zamarzniętych szczytach
Wspominają ten pierwszy szczyt na Denali na Alasce, kiedy para zauważyła na szczycie temperatury około -25 ° C (podobno mogło spaść do -40 ° C). Więc każdy z nich zawinął swoją insulinę w skarpetkę, a następnie umieściła ją w izolowanej butelce - nie tylko w celu wyściełania, ale także po to, aby trzymać ją ze sobą w śpiworach, aby uniknąć zamarznięcia. Nosili również wiele warstw odzieży, utrzymując wąskie pompy insulinowe Tandem t: X2 w wewnętrznej kurtce, aby zapewnić im ciepło i chronić rurki przed wystawieniem na działanie mroźnego zimnego powietrza.
Oczywiście zmiany wysokości mogą rzucić małpy klucz do leczenia cukrzycy. Patrick mówi, że ekstremalna wysokość spowoduje uwolnienie kortyzolu przez organizm, co spowoduje wzrost poziomu cukru we krwi. Ale forsowna aktywność fizyczna podczas ciężkich wędrówek i wspinaczek może przeciwdziałać skokom poziomu glukozy we krwi i zrównoważyć to wszystko.
Zauważyli również, że jedzenie było wyzwaniem ze względu na brak konsystencji i mało snu. Często „żywiły się przekąskami” - batonami z muesli, jerkiem wołowym, mieszanką szlaków i paluszkami serowymi - na długich odcinkach. Później, zatrzymując się na stacjach benzynowych, aby zatankować samochód turystyczny, napełniali się gorącym jedzeniem lub kupowali szybko podgrzewające się posiłki. Przed dłuższymi, intensywnymi podjazdami, spalali węglowodany ze względu na wszystkie kalorie, które spaliły podczas ćwiczeń. Patrick również żyje z chorobą trzewną, więc zaplanowanie pod ręką żywności bezglutenowej (i poproszenie innych osób ze Wspólnoty D o przyniesienie im po drodze żywności) było częścią tego doświadczenia.
Oboje mówią o zastosowaniu Dexcom CGM i Tandem t: slim X2 z Basal-IQ jako o kluczu do ich sukcesu w leczeniu cukrzycy podczas zdobywania najwyższych punktów w Ameryce. Patrick mówi wprost: „Szczerze mówiąc, ta podróż nie byłaby możliwa bez technologii, a zwłaszcza G6, ponieważ nasze harmonogramy były bardzo zróżnicowane i nigdy tak naprawdę nie weszliśmy w rytm”.
Spadnięcie z góry (ale nie z powodu cukrzycy)
Oczywiście była tam wspaniała sceneria do podziwiania. I wiele nietypowych niespodzianek, z którymi trzeba sobie poradzić - od wyzwań związanych z cukrzycą, kiedy zmieniły się harmonogramy, po nieoczekiwane zdarzenia pogodowe. Jednak największe zaskoczenie spotkało Michaela pod koniec lipca w Montanie.
„To było jedno z najbardziej pamiętnych i najbardziej traumatycznych doświadczeń w moim życiu” - wspomina.
Znajdowali się na Granite Peak, jednym z bardziej znanych i trudnych do zdobycia szczytów w kraju. Mieli skomplikowany czas, ponieważ przyjechali o 4 rano, aby wyruszyć na szlak, ale był zamknięty, więc ruszyli w dół szlakiem objazdu. To miało wydłużyć ich podróż z 24 mil do 30 mil dziennie w obie strony. Oboje byli pewni swojego poziomu sprawności, że mogą to zrobić.
Okazało się jednak, że ścieżka była znacznie dłuższa, ponieważ mapa, której używali, była poza skalą. Samo dotarcie do podstawy góry było 50 km, zanim jeszcze zaczęli się wspinać. Na ziemi było też więcej śniegu, niż planowali. Zaczęli się wspinać na tyłach góry i zajęło to około 3-4 godzin.
W końcu dotarli na szczyt, około 12900 stóp nad poziomem morza, około godziny 23:00. Wiedzieli, że jest zbyt ciemno, aby rozpocząć wspinaczkę, więc szybko umówili się na nieplanowaną noc - właściwie siedzieli na plecakach zawiniętych w koce i drżeli do świtu.
Rano zaczęli schodzić, odpychając się do podstawy góry. W pewnym momencie Michael poślizgnął się na nogach i nie mógł od razu się złapać. To był pierwszy strach. Śnieg był zarówno miękki, jak i lodowaty, a na początku Patrick poślizgnął się i spadł na około 25 stóp, zanim uderzył w grupę kamieni i zatrzymał się.
Wtedy Michael upadł.
Upadł około 150 metrów, cały czas próbując użyć swoich narzędzi, aby powstrzymać upadek, ale warunki śniegowe i strome nie pozwalały na to.
„Skończyło się na tym, że uderzyłem w ten duży kawałek skał z prędkością 20 mil na godzinę, z wystarczającą siłą, aby wykonać salto w powietrzu i uderzyć w kolejną grupę kamieni, aż w końcu wylądowałem na moich plecach” - mówi Michael, zauważając, że jest zaniepokojony o urazie kręgosłupa. Bardzo bolała go noga i nie mógł nią ruszyć.
Na szczęście Patrick jest wyszkolony na ratownika medycznego, a Michael miał doświadczenie w udzielaniu pierwszej pomocy w dziczy, więc ocenili sytuację i zdecydowali się nacisnąć przycisk paniki na swoim sprzęcie górskim i wezwać pomoc. Michael został zrzucony helikopterem z góry przez Life Flight. Przypadkowo okazało się, że ratownik medyczny na helikopterze również choruje na cukrzycę typu 1!
Michael był w szpitalu przez 4 dni. Nie doznał większych złamań kości ani naderwania mięśni, ale miał masywne siniaki i musiał chodzić o kulach, więc poleciał z powrotem do Kalifornii, aby dojść do siebie. Patrick kontynuował podróż samotnie, aż Michael mógł ponownie dołączyć do niego w Kolorado. Stamtąd Michael wciąż był w stanie wspiąć się na 44 z 50 najwyższych punktów - i planuje w końcu samemu ukończyć te, których przegapił.
Oboje zdają sobie sprawę z dotkliwości tego NDE, ale jednocześnie są wdzięczni, że nie było to w żaden sposób powiązane z cukrzycą.
„Pytanie, które otrzymujemy najbardziej, dotyczy tego, jakie wyzwania cukrzycowe napotkaliście podczas tej wyprawy, ponieważ wielu uważa, że największe problemy, z którymi musielibyśmy się zmierzyć, byłyby związane z życiem z typem 1” - mówi Patrick.
„Prawdę mówiąc, tak nie było. Nie powiem, że nie mieliśmy problemów z cukrzycą ani że poziom cukru we krwi był doskonały, ponieważ tak nie było. Ale wydarzenia, które mieliśmy, związane z cukrzycą, miały drugorzędne znaczenie w porównaniu z rzeczywistym ryzykiem wspinaczki górskiej. Logistyka zarządzania typu 1 zajęła prawdopodobnie najmniejszą część naszego pasma. To świadczy o dzisiejszej technologii i jest to jeden z przekazów, które staramy się promować: że mamy teraz narzędzia w naszych pasach narzędziowych, które, jeśli są dostępne, pozwalają (osobom chorym na cukrzycę) wspiąć się na 50 gór w 50 dni. Naprawdę, niebo jest granicą ”.
Społeczność diabetyków w drodze
Po drodze prawie na każdym kroku spotykali ludzi ze społeczności diabetologicznej. Były dzieci i dorośli z T1D, którzy wyszli, aby podzielić się historiami i przynieść parze jedzenie i inne przedmioty, a także rodzice D i inni, których w innym przypadku prawdopodobnie nigdy nie mieliby szansy poznać. Wielu osobom podobało się porównywanie pomp i innych urządzeń typu D.
Podczas jednej podróży spotkali nawet innego T1D, który był częścią górskiej przygody na wieczorze kawalerskim. Wielu śledziło również swoje żywe relacje w mediach społecznościowych, a także aktualizacje online społeczności Beyond Type 1 na temat przygody pary.
„Ludzie z całego świata zwracali się do nas, wyrażając swoje wsparcie” - mówi Patrick. „To coś tak wyjątkowego dla społeczności D, to wszechogarniające poczucie empatii i wspólnoty, które naprawdę ma miejsce, ponieważ wszyscy stoimy przed życiem z tym wyzwaniem. Nadal trudno mi wyrazić słowami energię i poczucie spełnienia, jakie daje wykonanie takiego projektu, ale także zrobienie tego z zaangażowaną większą społecznością ”.
Więc, co dalej?
Mówią, że obaj mają plany na 2020 rok. Ale nie są jeszcze do końca gotowi, aby ujawnić, co dokładnie jest na horyzoncie, że tak powiem. Mamy nadzieję, że wkrótce usłyszymy od nich więcej za pośrednictwem mediów społecznościowych.
Niezależnie od tego, czy sam aspirujesz do wspinaczki w górach, ta ambitna przygoda alpinistyczna powinna mieć znaczenie dla każdego z T1D. Nie zapominaj, że był czas (i dla wielu nadal jest), kiedy ludzie boją się lub nie są pewni, co będzie wiązało się z ich życiem, kiedy pojawi się diagnoza cukrzycy. Takie przedsięwzięcia pokazują, że naprawdę nie ma granic - nawet najbardziej monumentalne przygody można przeżyć z cukrzycą na pokładzie.